moj poród jeden i drugi był cudownym przeżyciem, położne najlepsze pod słońcem, nie były załatwiane, nie były znajome, a traktowały mnie można powiedzieć jak córkę. ale dużo też zależy od rodzącej kobiety, jeśli np. przeszkadza ciągłym pouczaniem, zadaje non stop pytania, nie słucha tego co każą robić położne i robi po swojemu (choć wiadomo że cierpiąc bólu nie postępuje się tak jakby się chciało i ja to rozumiem) to wiadomo że nawet położna anioł ma granice swojej cierpliwości. jak rodziłam pierwsze dziecko, za ścianą już długo rodziła też pierwsze dziecko dziewczyna, nie umiała przeć, nie słuchała w ogóle położnych jak jej mowily jak ma to robić, krzyczała tylko po swojemu. położne były miłe, cierpliwe, tłumaczyły, ale ona swoje. przyszła pani ginekolog i mówi, że już tak długo to trwa, a dziewczyna jak nie parła tak nie prze i żę zaraz przyniesie kleszcze i będzie po sprawie. za kilka minut urodziła, może trochę się przestraszyła tych kleszczy, ale z tego co mówiły położne to dziecko wyszło tak jakby samo, że wyciągnęli na siłe, bo dziewczyna w ogóle nie parła. życie pisze różne scenariusze.