Kiedy byłam mała i mieszkałam jeszcze z rodzicami, to ojciec popadł w Alkoholizm... Kiedy już miałam z 9 lat , a moje siostry były młodsze to chodziłyśmy na jagody, bo chciałyśmy troszkę zarobić - chociażby na chleb, którego ciągle brakowało. Chciałyśmy same mieć dla siebie pieniądze, ale Ojciec ciągle nam je zabierał, a jak nie chciałyśmy ich oddać to nas obrażał, że jesteśmy takie i owakie, że nie dostaniemy jedzenia...
Tak było z każdymi pieniędzmi jak dostałyśmy nawet od rodziny...
Do dzisiaj mam do niego o to żal, wręcz jestem za to wściekła!
Ale jest mi też żal tego, że nie mają co jeść, że żyją w takiej biedzie... Wiem, że sami sobie wybrali taki żywot, ale jak się patrzy na cierpiących rodziców to aż serce ściska...
Jak sobie poradzić z tymi myślami?
Czasem z jedną siostrą jeździmy tam i kupujemy co nieco do jedzenia. Myślałam nieraz o założeniu sprawy rodzicom, a raczej Ojcu, że ciągle wyłudzał - zabierał od nas pieniądze, że my pracowałyśmy a on pił pod sklepem... Ale to mój chory ojciec, który nigdy się nie zmieni...
Na szczęście długo z nimi nie mieszkałam, bo zabrano nas jak miałam niecałe 13 lat, a moje siostry były ciut młodsze... Zawsze będę miała najwięcej tych złych wspomnień... Ale jak je odrzucić by czasem nie kolidowały mi życia, bym tyle o tym nie myślała....