Ja niestety też miałam tą nie miłą przyjemność być w lutym z synkiem 8 tyg w szpitalu gdyż miał zapalenie krtani, a tak malusich dzieci się nie leczy w domu, zwłaszcza że przy obrzęku krtani grozi uduszenie. Byliśmy na sali 3 osobowej , czyli trzy łóżeczka dla dzieci, plus po jedynym rodzicu, czytajcie nie tylko mamusie, każdy z nas spał na własnych krzesłach rozkładanych ogrodowych, jeśli nikt nic nie miał musiał się zadowolić taboretem. Posiłków nie było tzn. można było sobie wykupić w szpitalnej stołówce, ale nikt nie mógł ich przynieść by zjeść, więc jeśli się ktoś decydował to musiał zostawiać chore dziecko by się posilić. Mi mąż przynosił obiady, bo on siedział w domu na l4 z córką, która też miała zapalenie krtani, które to przyniosła z przedszkola i zaraziła braciszka. Pobyt rodzica na całe szczęście nie płatny, ale za co płacić: za łazienkę w opłakanym stanie, tzn. tylko wc, nie było mowy by rodzic mógł się tam gdzieś wykąpać, czy właśnie za brak normalnego miejsca do spania. Gdyby w tej sali co mały leżał było o jedno dziecięce łóżko mniej można byłoby na spokojnie położyć na podłodze materace dla dwóch matek. Ale przecież na oddziałach dziecięcych jest mnóstwo dzieci chorych i wszędzie gdzie się tylko da dokładane są szpitalne łóżka. My byliśmy na całe szczęście tylko 4 dni, dostaliśmy wytyczne i nas puścili bo zaczął szaleć rota wirus i dr prowadząca uznała że szkoda by było by mały złapał i całe szczęście. Jedyny minus bądź plus tego pobytu to zakup inhalatora, który od tamtej pory nie raz nas ratował przed szpitalem.