Dobre pytanie - mam refleksję że jak się żenimy to obgadujemy jak chcemy mieszkać, ile mieć dzieci itp, ale niekoniecznie o sposobie wychowania. My się na początku nie zgadzaliśmy (ja - żadnych klapsów, rozumienie emocji, reguły, on - luźno do sprawy podchodził), ale przy różnych sytuacjach staraliśmy się być konsekwentni (tzn. nie kłócić się przy dziecko o sposób postępowania, stawaliśmy razem, z tymże zwykle starałam się ja pierwsza ingerować żeby rozwiązywać problemy "po mojemu"). Po kilku takich sytuacjach - już na osobności - omawialiśmy sprawę, sens postępowania, naszą "politykę" i dzięki temu działamy coraz składniej i coraz bardziej "wspólnie". Mój mąż niby jest ostrzejszy ale nieraz to on nakręca konflikt albo nie dostrzega przyczyn zdarzenia (np. moja córka jest zła i nie chce czegoś robić a nie zauważa, że wcześniej się zasmuciła bo coś się stało lub usłyszała). Generalnie dużo rozmów (i troszkę książek żeby się podeprzeć jakimiś sensowymi metodami).