Sama pracuję w przedszkolu. Kocham dzieci i robię wszystko by w przedszkolu czuły się bezpieczne i kochane, to jednak spotykam się z dziwnymi reakcjami rodziców. Proszę pamiętać, że nauczyciel ma pod opieką ok 20-osobową grupę (często nawet liczniejszą). Dzieci są różne, przychodzą z różnych domów. Ostatnio zostałam wręcz zakrzyczana przez babcię (nie przez rodziców!) bo słyszała jak moja pomoc brzydko odezwała się do jej wnuka. Zdziwiło mnie to, bo moja pomoc jest na prawdę kochaną i cierpliwą osobą. Wyjaśniłyśmy to - pani powiedziała spokojnie dziecku, które na placu zabaw zdjęło buty i nie chciało założyć, że nie może się bawić w skarpetkach i musi założyć buty. Babcia natomiast dała nam do zrozumienia, że dziecko czuje się gorsze, że od tamtej pory nie może spać w nocy, nie wypróżnia się itp. Wg niej naszym obowiązkiem jest zakładanie dzieciom butów! Ludzie, dajcie spokój. Ile wtedy trwałoby wyjście na dwór, gdyby nauczyciel musiał ubierać każde dziecko. A co z nauką samodzielności???
Rozpisałam się, a miałam jedynie powiedzieć, że wierzę w to, że w przedszkolu pracują osoby z powołaniem. Nikt inny by nie wytrzymał ;) A punt widzenia zależy od punktu siedzenia :)