W domu nocą odeszły mi wody płodowe o zabarwieniu przeźroczystym. Miałam skurcze co 4 min. Więc do szpitala bez przeszkód zostałam przywieziona karetką pogotowia. Na izbie przyjęć raz chwycił mnie skurcz. Nie było na szczęście wielu słuchaczy. Po skończonych formalnościach przyszła położna aby mnie dowieść na wózku inwalidzkim na salę porodową. Będąc w windzie też przeszedł mnie skurcz. Wówczas położna okazała się pomocna bo dała cenną wskazówkę, że nie mam krzyczeć a głęboko oddychać bo ten krzyk nic nie daje tylko przyczynia się do utraty sił. Nie chodziłam do szkoły rodzenia bo nie chcieli mnie przyjąć a na płatną mnie nie stać. Rodząc opiekowały się mną dwie Panie położne Kasia i Basia. Poród był rodzinny, siłami natury, bez znieczulenia, bez ryzyka powikłań, bez nacinania krocza z jednym badaniem KTG. Korzystałam z piłki i prysznica. Skurcze miałam prawie bezbolesne siedząc na klopiku. Rozwarcie szybko postępowało. Prząc miałam kibiców na salę przyszły jeszcze 3 panie z personelu szpitalnego mi kibicować. Parcia nikt mnie nie uczył to przyszło naturalnie. Mnie to nie przeszkadzało. Rodziłam 7 godzin. Moje niemowlątko miało kontakt skóra do skóry i zaraz zaczęłam je karmić piersią. Minus tylko dla os. wypełniającej książeczkę zdrowia dziecka że zakreśliła błędnie, że nie było kontaktu skóra do skóry. Przy przystawieniu pomogła mi Położna Kasia. Położna Kasia bardzo miła, rzeczowa, ludzka osoba. Pomimo, że Pan Dr nie był moim lekarzem prowadzącym ciążę sprawiał wrażenie profesjonalisty, miłego i uprzejmego. Zajął się mną tak jakby był moim ginem prowadzącym ciążę. To bardzo ludzki lekarz z prawdziwego powołania. Pękłam tylko w jednym miejscu. Miałam zakładany jeden szew rozpuszczalny. Trochę mnie bolało szycie pęknięcia bo było na żywca ale za to już 3 dni po porodzie mogłam siedzieć, schylać się, kucać bez bólu. Pan Dr zszył mnie rewelacyjnie szew nic nie ciągnie. Za nic nie pobrano ode mnie opłat. Z resztą byłam ubezpieczona. Na oddziele noworodkowym wiadomo różne os. pracują jedne uprzejme drugie nie.