nie z prima aprilis, ale z zeszłego tygodznia: miałam kupić sąsiadce test ciążowy, i pomyślałam, czemu by nie wkręcić męża? kupiłam test, przed przyjściem męża z pracy położyłam na stole... wrócił mąż, popatrzył, nic nie powiedział. Drugiego dnia rano narysowałam sobie na ręce 2 kreski kredką do oczu, i przed jego wyjściem do pracy pytam: "wiesz, jakie ładne 2 kreski mi dzisiaj wyszły?". Osłupiał, i mówi POKARZ! no to wyciągam rękę i pokazuję... Jego mina bezcenna. Dawno tak się z niego nie uśmiałam :)