Byłam ostatnio świadkiem i brałam czynny udział w takiej oto sytuacji: poszłam do przedszkola po swoją córkę (która nauczona jest tolerancji), oczywiście inni opiekunowie przychodzili po swoje pociechy. Obok przyszła Pani z "głośną" dziewczynką, a za jakiś czas Pan z maluchem. Owa głośnia dziewczynka śmiał się, głośno komentowała tego Pana, od "ale ten Pan jest gruby", "ale tłuścioch" etc. Opiekunka tej dziewczynki NIC ale to NIC nie zrobiła z tym, w żaden sposób nie zareagowała ani nie upomniała dziewczynki, więc ja wkroczyłam do akcji mówiąc, że tak nie ładne jest się zachowywać, że może ten Pan jest chory, a może po prostu taka jego uroda, że każdy z nas jest inny i nie wolno śmiać się ani wyzywać NIKOGO! Po moim krótkim monologu do tej dziewczynki, jej opiekunka odpowiedziała (tylko czemu w tym czasie dopiero zareagowała) do mnie, że jakim prawem upominam jej dziecko i ją czegoś uczę, przecież ona jest od tego....
....o zgrozo! Tolerancja na pierwszym miejscu...