Z tego, co się orientuję, to do "rodzicielstwa bliskości" włącza się też np. wspólne spanie z dzieckiem, czemu jestem przeciwna (no chyba, że na samym początku dla wygody matki, a nie dziecka). Mój synek od początku był przyzwyczajany do swojego łóżeczka, dzięki czemu już od dłuższego czasu (teraz ma 5 miesięcy) bez protestów sam w nim zasypia, a za dnia także potrafi sam się w nim bawić, a ja wtedy mam trochę czasu dla siebie. Moim zdaniem - do wszystkiego należy podchodzić z umiarem. Podobnie jest z chustą, którą stosuję czasem na spacerach, ale nie noszę w niej dziecka non stop po domu, a tym bardziej nie używam jej jako usypiacza - z powodów wymienionych wyżej. W zakres "rodzicielstwa bliskości" wchodzi wiele pojęć - ogólnie idea super, ale może nie wszystko i nie w 100%;) Może napisz o które elementy tego stylu wychowania dokładnie Ci chodzi?:)