Ja staram się uczyć swoje dzieci (5 lat - dziewczynka, 2,5 roku - chłopiec), że każdy z nas bywa zmęczony i smutny, zły. Często bawimy się w pokazywanie emocji - wszyscy. Nawet 2,5-latek potrafi już zauważyć zniecierpliwienie, złość, zmęczenie, ale również radość zadowolenie. Zauważyłam, że za każdym razem dzieci kontaktując się z nami patrzą głęboko w oczy i twarz starając się odnaleźć emocje. Oczywiście bez przesadzania w jedną lub drugą stronę, żeby nie popaść w paranoję.
Wielokrotnie miałam problemy emocjonalne związanie właśnie z "istnieniem", a nie "życiem". Frustracja dawała znać o sobie bardzo często. I szkopuł w tym, że trzeba zechcieć najpierw pomóc samemu sobie (bo my to jesteśmy niezłe - mówimy jedno, robimy drugie czasem :);). Moje dzieci i co ważne mąż wiedzą i szanują to, że mama musi/ chce pobyć czasem sama. Dla mnie wielką odskocznią jest fitness - działa na głowę, ciało i ducha :) Znalazłam fitnessklub z miniprzedszkolem dla dzieciaków. Czasem zabieram ich ze sobą nawet na 2 godziny - mama ćwiczy, dzieci zaopiekowane bawią się i bardzo to lubią. Opiekunka czasami zabiera dzieciaki, żeby przez szybę zobaczyły, jak mama "się sprawuje". Potem mamy super frajdę, kiedy dają mi uwagi i podpowiadają jak mam ćwiczyć następnym razem :) Mąż kiedy przekonał się, że mając odrobinę przestrzeni tylko dla siebie, i dla niego jestem milsza i spokojniejsza, sam motywuje mnie do takich działań.
Nic się nie stanie samo i na pewno nie zabierze zaledwie kilku chwil. To system, który trzeba wypracować, ale co ważne - to zadanie WYKONALNE :). Powodzenia.