z synem przeszłam piekło , bardzo chciałam karmić piersią ale mój syn gardził nią. Pielęgniarki i położne
darły się na mnie , że to ja nie chce, bo przecież dziecko z natury chce ssać pierś. Rzucały jego główką o moją pierś, a ja leżałam ledwie żywa, zapłakana. Jedna z nich powiedziała że da sobie rękę uciąć ze to ja nie chce, i gdy próbowała bardzo długo poddała się i stwierdziła że by rękę straciła. zakrwawione brodawki, ból nie do opisania, ale zaciskałam zęby i podejmowałam próby . Syn tracił na wadze, zabronili dokarmiać więc dokarmiałam po kryjomu za zasłonką. J Dokarmiałam sztucznie a swoja droga już na spokojnie dostawiałam do piersi. lekarze poiedzieli mi ze jak nie zacznę karmić piersią to nie wypiszą mnie do domu. olałam to przecież jest wypis na ządanie . I jak już byłam wyluzowana pewnego dnia syn dossał się.. ja przytulałam go bujałam a moja mama śpiewała kołysanki i głaskała po główce, i to podziałało. Karmiłam piersią 1,5 roku, zero sztucznego mleka. A córa od razu załapała za pierwszym razem, cieszyłam się, ale wkradło się zapalenie piersi i pokarm zanikł. Próbowałam wszystkiego: masaże, okłady, herbatki laktacyjne, karmi i nic. Mała była głodna więc musiałam przejść na sztuczne. Los płata figle.