Znalazłam taką szkołę rodzenia, do której mogliśmy chodzić wieczorami razem z mężem.
Nic nie wiedzieliśmy o dzieciach i w ogólnie nie wyobrażałam sobie mieć malucha bez takiego szkolenia.
To dało nam bardzo dużo. Przede wszystkim urodziłam dziecko sama siłami natury, mimo że poród był długi, wredna położna zrobiła mi łaskę, że go odbiera, a ćwok lekarz tylko czekał, żeby robić cesarkę.
Potem w szpitalu cały czas sama zajmowałam się maleństwem i nie potrzebowałam żadnej pomocy oraz bez problemu karmiłam piersią.
W domu oboje z mężem umieliśmy się zajmować maluchem i tata mógł mnie zawsze zastąpić, bo wszystko umiał zrobić sam. Na początku trochę się bał i podpatrywał mnie, ale jak zobaczył, że wszystko robię tak, jak nas nauczyli, to już nie miał oporów.