Chodzik nie jest definitywnie zły. Wszystko, czego się nieodpowiednio używa źle wpływa na nas, a wszystko - jak mówią -jest dla ludzi. W końcu po coś go wymyślono.
Jako opiekunka dziecięca, pielęgniarka i mama uważam, że chodzik jest dobry, jeśli "włączy" się go do użytku w odpowiednim momencie. Dla mojej córeczki to był przełom 11 i 12 miesiąca. Wtedy już pewnie stała, sama potrafiła zrobić 2-3 kroczki, umiała chodzić podtrzymywana. Nie bałam się, że zrobię jej krzywdę, że chodzik jej zaszkodzi.
Naoglądałam się (w żłobku i u znajomych) dzieciaczków chodzących na paluszkach, jakoś szpotawo, dziwnie. To właśnie wpływ chodzików. Jak się maluszka włoży do chodzika "na odczepnego" (bo nie ma czasu dla dziecka, przy tym włączy mu się tam ogłupiające melodyjki, "niech się bawi"), a ono ledwo czubkami palców dotyka podłogi i dosłownie smętnie zwisa w tym pojeździe, to jest porażka. Wtedy właśnie kształtują się złe nawyki, na przykład dziecko odbija się jedną nóżką. Albo chodzi na palcach. Bo jest za małe, za słabe, ma niewykształcone mięśnie, niezdolne jeszcze do podtrzymywania ciężaru ciała. Najgorsze, kiedy taki rodzic cieszy się, że dziecko już chodzi. Jak?
Dziecko powinno przejść wszystkie etapy, przygotować się do chodzenia. Czyli wcześniej raczkować, itd. Pozwólmy dzieciom rozwijać się we własnym rytmie, nie poganiajmy.
Pchacze mi się podobają. To mądre zabawki, według mnie wspierają rozwój. Podobnie jak rowerki dwukołowe (biegowe) dla starszych dzieci. Uczą utrzymywania równowagi, ćwiczą mięśnie.
Myślę, że każdy uważny Rodzic zaobserwuje, kiedy nadejdzie moment dobry dla Jego Dziecka na wprowadzenie nowych sprzętów. Życzę udanej zabawy!