Karmiłam piersią ok 2 lat. Po 2 tygodniach od porodu dostałam zakrzepowego zapalenia żyły, brałam leki, musiałam przez 2 tyg. ściągać i wylewać pokarm. Mówili: "Daj spokój, dziecko się nauczyło do butli, to po co chcesz naturalnie". Ja jednak wiedziałam, że robię dobrze. Choć byłam pogryziona (bo ze smoczka inaczej się pije), nie ustałam, kupiłam osłonki i -heja! Szło. Było dobrze. Bez wyparzania, przegotowywania, odmierzania, podgrzewania,... Dziecko zdrowo rosło, bez alergii, biegunek, zaparć,...
Myślałam, że słodki czas skończy się, jak poszłam się doszkolić i do pracy. Gdzie tam! Odciągnięty pokarm wystarczał na raz, a jak wracałam po 4-5 godzinach było: "Mama!" i do karmienia ;-) Z tym, że nie byłam rozbierana, szarpana w kościele, na zakupach, przy innych. To był nasz intymny rytuał. I nie myślę, że 2 lata to za długo. Nawet trzylatek może raz na dzień wieczorem się przytulić i trochę jeszcze się "poczęstować" (polecam książkę "Pokój" Emmy Donoghue dla matek lubiących czytać, właśnie przeczytałam, przypomniał mi się słodki czas)
Wszystko zależy od mamy i dziecka. Nie dajmy się zwariować ani w jedną, ani w drugą stronę!