Sama mam takie dziecko, radziłam się wszędzie, mądra neurolog podpowiedziała mi, że w 90% zdaje się na zdanie matki, bo to one najwięcej wiedzą. Trzeba być szczerym przed sobą. Ja byłam szczera, wiedziałam, że coś jest nie tak, nie czułam się do końca winna, bo robię co mogę, żeby wychowanie w domu było właściwe.
Poszłam do psychologa, nie pierwszy, lecz trzeci pomógł, bo nie obwiniał, tylko pomaga znaleźć rozwiązanie. Czasem to nie złe wychowanie, tylko tak jak u nas asperger, lub adhd, a na odpowiedź trzeba czekać przynajmniej jak dziecko skończy 6lat. Do tej pory można oszczędzić dziecku kar, złości, nerwów, bo ono niewinne, że chore. Cały czas mam nadzieję, że to tylko niekonsekwencja, lub, że wyrośnie, ale cieszę się, że już od dwóch lat mam rzadki kontakt z psychologiem, bo on stoi z boku. Przedszkolanka czy nauczyciel, czy psycholog, nie mogą zaogniać konfliktu, bo mama skupia się na odparciu ataku i nie przyjmuje trudnej wiadomości. Mamy pomóc dziecku, a nie przejmować się urażoną ambicją, w moim przypadku, taka podpowiedź była trafna. Radzę jednak nikomu oprócz przedszkolanki nie mówić, rodzic rodzicowi w tajemnicy przekaże a potem dziwnie trafi info do dzieci i robią kozła ofiarnego.
Takie rozmowy z nauczycielem mają być ściśle tajne i przestrzega tego rodzic, nikt nie zadba o nasze dziecko jeżeli my sami nie zadbamy.