Ostatnio widziałam mamuśkę z siedmiolatką, wychodziły od fryzjera. Tak samo ubrane i uczesane. Nie podobało mi się wcale. Mała wyglądała jak replika matki, w dodatku niesmacznie - wręcz wyuzdanie, prowokująco i ordynarnie. To nie był strój dla małej dziewczynki.
Podoba mi się, kiedy mama i córeczka ubierają się w podobne sukienki, mają dziewczęce fryzurki, podobne lub te same elementy stroju. Albo w tym samym stylu. To samo zresztą dotyczy chłopców i ich tatusiów. Fajnie, jak malec wygląda jak mały elegancik, podobnie ubrany jak ojciec. To podkreśla ich więź. Od razu widać, że rodzinka ;-) To jest słodkie.
Myślę, że można pobawić się strojem. Na wakacjach uczesać frywolne warkoczyki jak córeczka, założyć falbanki, a na wesele ubrać eleganckie sukienki i włosy upiąć w ładne koczki lub sploty, założyć podobne sandałki; naszych facetów wystroić w muszkę lub krawat- nadrukowany na body chłopięcym jest rewelacyjnie poważny i pocieszny zarazem. itd. Widziałam zestawy dla mamy i córki (plażowe chyba były: klapki, sukienka, torebka, coś do włosów). Fajne, sama się zastanawiałam.
Ale jestem przeciwko robienia z dzieci małych dorosłych. To są dzieci. Nie wciskajmy ich w niewygodne ubrania, nie narzucajmy sposobu bycia. Nie róbmy z dziewczynek lalek Barbie lub małych wersji skąpo ubranych kobiet trudniących się najstarszym zawodem świata. Albo "małych starych" - poważnych, smutnych, zmęczonych dorosłych w skórze dziecka.