Ja też nie jestem zadowolona z nauczycielek w przedszkolu córki, ale z innego powodu. Prac plastycznych jak na lekarstwo, zawsze tablica z pracami grupy córki albo świeci pustkami, albo wiszą te same prace przez miesiąc. Na pytanie: dlaczego?, panie odpowiadają, że część dzieci nie potrafi jeszcze pracować tak, jak one tego oczekują, więc czekają, aż dzieci będą na satysfakcjonującym poziomie. Jakoś w innych grupach dzieci pracują - być może z wydatną pomocą nauczycielek, ale jak nasze mają się nauczyć, jeśli się z nimi niewiele robi?
Nauka polega wyłącznie na nauce samoobsługi, tzn.: dzieci muszą same załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, panie nawet nie wchodzą do łazienki, żeby sprawdzić, czy dziecko sobie dobrze wytarło pupę, wobec czego moja córka kilka razy wróciła do domu w, przepraszam za dosłowność, obsranych majteczkach. Czym to grozi w przypadku dziewczynki? chyba nie muszę mówić. Dzieci muszą umieć same rozbierać się i ubierać, same jeść i pić, itp. Do tej pory córka nie nauczyła się w przedszkolu ani jednej cyferki, czy literki, sami musimy się tym zajmować. Jedyne czego dzieci się uczą, to dyscypliny, muszą umieć stać w szeregu, równiutko, nie gadać i być posłuszne. Takie podejście to musztra, tresura, a nie rozwój, zabijanie kreatywności.