1.5 roku - dreptała z rowerkiem biegowym między nogami, co wymagało cierpliwości bo szło jej wolniej niż zwykłe chodzenie. 2 lata - jeździła na biegowym. 4 lata - jeżdziła na normalnym na dwóch kołach, poszło tak szybko pewnie dlatego, że nigdy nie jeździła z bocznymi kółkami, więc zawsze musiała mieć wytrenowane trzymanie równowagi.
I jeszcze ciekawostka jak wyglądała przesiadka z biegowego na normalny rower - był bez bocznych kółek, ale z takim pałąkiem z tyłu za pomocą którego rodzic pomaga dziecku. Troche trwało zanim zakumałem (tak, zanim ja zakumałem, a nie dziecko) jak jeździć: szybko i z minimalnym pomaganiem. Szybko bo wtedy łatwiej utrzymać równowagę (próbowaliście sami jechać rowerem bardzo powoli?). W zasadzie na początku to musiałem córkę rozpędzać i zatrzymywać, ale pomiędzy tym ona sama jechała.
W czasie jazdy trzeba pomagać minimalnie, bo żeby balansować rowerem trzeba się trochę przechylać na prawo i lewo, jak rodzić trzyma sztywno pałąk, to dziecko za chiny nie będzie w stanie balansować rowerem.
Podsumowując: jak się uczy dziecko jeździć rowerem, to nie wolno się o niego bać (tzn. o dziecko, nie o rower).