Kiedy urodziłam bliźnięta, moja mama złamała kręgosłup za granicą. Tata mieszka 50 km dalej. 2 tygodnie był ze mną mąż. potem...wyobraźcie sobie...jedno karmisz, drugie płacze. Bierzesz to drugie do karmienia, pierwsze dusi się mlekiem. Masakra!Doszło do tego, że kiedy mąż wychodził do pracy płakała, kiedy wracał...tez płakałam. Że On ze mną wytrzymał, to mu się dziwię:) Teraz bliźnięta mają 5 lat. Mam święty spokój, bo nauczyłam ich wzajemnego szacunku, wspólnej zabawy, jak się godzić.Kiedyś spacer to była katorga i niesamowity wyczyn, teraz uważam, że mam supemoce, bo jestem mamą bliźniąt:)
Mam nadzieję, że to podniesie na duchu mamusie, którym nikt nie pomaga!